12 stycznia 2021
Historia Kory to Kraków, miasto artystyczne w najlepszym wykonaniu. Zaczynała jako muza Piwnicy pod Baranami, otoczona ludźmi, którzy tak jak Ona - czuli muzykę, sztukę i poezję całymi sobą.
- Kora przesiąkła niesamowitą atmosferą Krakowa. To było w niej. To miasto i wiatr idący z Zachodu. Pamiętam, jak słuchaliśmy tej muzyki u mnie w mieszkaniu. Talking Heads, Sex Pistols, Public Image, czy inne Blondie i Siouxsie and the Banshees. Kora wchłonęła i połączyła te wszystkie elementy w taki cudowny, szlachetny amalgamat - wspominał Kamil Sipowicz w rozmowie z Janem Niebudkiem.
Kora była świeżością i wyjątkowo, jak na tamte czasy, barwnym ptakiem polskiej sceny muzycznej. Zbigniew Hołdys po wysłuchaniu Maanamu wiedział, że to już. Że to w końcu ten moment, w którym można tworzyć w Polsce inaczej niż dotychczas.
A ludzie na to czekali. Tysiące koncertów, płyt - w końcu pod ręką znalazł się też... „polski Zachód”. Inspirowany światem - ale polski.
Sukces pierwszej płyty zespół zawdzięcza również jej producentowi, Andrzejowi Poniatowskiemu, który nagrał ją w Lublinie, w '80 roku. Poniatowski był również perkusistą zespołu „Klan”. I, choć bezbłędne ucho chciało uchwycić znacznie więcej brzmienia w masterowanych kawałkach - warunki techniczne były, jakie były. I choć płyta i tak brzmiała nowocześnie, nie można było uzyskać perfekcyjnego brzmienia, które odzwierciedlałoby wszelkie artystyczne zachciewajki.
Nic straconego. Po 40 latach Andrzej Poniatowski wznowił pracę nad płytą. Z tą różnicą, że dziś mógł uzyskać dokładnie takie brzmienie, jakiego oczekiwał. Zasiadł więc nad konsoletą w Szwecji, gdyż tam teraz mieszka, a efekty swojej pracy oddaje odbiorcom, słuchaczom, fanom. W nieprzypadkowym wydaniu - Kamil Sipowicz zapowiedział już odnowione wydanie pierwszej płyty Maanam, zawierające właśnie te zmasterowane przy współczesnych możliwościach, ale wszystkim dobrze znane utwory.
Pierwsza płyta Maanam. W nowej odsłonie. Oby do września.