18 kwietnia 2022
Wydaje mi się, że w „Imagine” idziemy jeszcze dalej niż kiedykolwiek wcześniej w teatrze. Moja rola to bardziej strumień wyobraźni niż postać. Próbujemy połączyć się z widzem w taki sposób, by poruszyć jego zmysły totalnie. To nie jest do końca spektakl. To raczej wielki akt wspólnoty, który życzylibyśmy sobie przeżyć – mówiła na antenie RNŚ Ewa Skibińska, aktorka „Imagine” w reżyserii Krystiana Lupy, którego światowa prapremiera odbędzie się 23 kwietnia na Dużej Scenie Teatru Powszechnego w Łodzi w ramach XXVIII Międzynarodowego Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych. Spektakl - w którym reżyser wychodząc od słów piosenki „Imagine” Johna Lennona, zadaje pytanie o żywotność utopii w świecie - jest koprodukcją Teatru Powszechnego w Łodzi i Teatru Powszechnego w Warszawie.
- Dawno nie cieszyłam się tak z żadnej premiery. Tytułowego utworu Johna Lennona słuchać będziemy na scenie razem z widzami. Ja tam nie gram żadnej roli. My tam w ogóle nie gramy. Wydaje mi się, że tym spektaklem idziemy jeszcze dalej niż kiedykolwiek wcześniej w teatrze – przyznała Ewa Skibińska.
- „Imagine” nie jest odzwierciedleniem życia. To świat wyobrażony i nasze najintymniejsze myśli, które w czasie improwizacji zapisane zostały ręką Krystiana Lupy – opowiadała.
- Próbujemy stworzyć teatr, jakiego jeszcze nie było. Chcemy w taki sposób połączyć się z widzem, by poruszyć jego zmysły totalnie i na tyle, by zmieniło to świat – zaznaczyła aktorka.
- Nie możemy zbawić świata, ale możemy pomóc jednemu człowiekowi. W tym spektaklu odnaleźć można dużo wiary. Na jego potrzeby John Lennon stał się dla nas Jezusem-Nie-Chrystusem – dodała.
Całej rozmowy Jana Niebudka z Ewą Skibińską można posłuchać tutaj:
Lucyna Wardecka
Więcej ciekawych audycji dostępnych jest w zakładce podcastów. Aby z niej skorzystać, zostań Patronem Radia Nowy Świat
