12 października 2021
"Tutaj umierają ludzie..."
Oni – ludzie na granicy życia i śmierci. My – Polacy poddawani testom na człowieczeństwo. To, co dzieje się na terenach przygranicznych z Białorusią kwestionuje cały dorobek zachodniej cywilizacji. O dramacie humanitarnym, „strefie śmierci, z której już się nie wychodzi” z Mirosławem Miniszewskim, filozofem i pisarzem mieszkającym na terenie objętym stanem wyjątkowym, na antenie RNŚ rozmawiała Beata Grabarczyk.
Według przekazu polskich władz wprowadzenie na pograniczu polsko-białoruskim stanu wyjątkowego służyć ma poczuciu spokoju i bezpieczeństwa obywateli. – Nie, nie czuję się bezpieczny. Ciężko jest mi zebrać myśli. Przez ostatnie dni poddawany jestem testom na człowieczeństwo. Dwadzieścia kilometrów od strefy stanu wyjątkowego toczy się normalne życie. Ludzie wychodzą na spacery z psami. Tuż obok mamy wstęp do eksterminacji – relacjonował Miniszewski. Podkreślił, że opinia publiczna jest kompletnie nieświadoma tego, co dzieje się w strefie objętej stanem wyjątkowym.
- To ludzie, nie uchodźcy. Apeluję o zaprzestanie używania słowa „uchodźcy”. Oni już nigdzie nie uchodzą, oni już tam są. – opowiadał Mirosław Miniszewski dając wstrząsające świadectwo temu, co dzieje się na wschodniej granicy. – W lesie spotkałem człowieka, który na mój widok wył ze strachu. Był przekonany, że zostanie przeze mnie pobity lub zabity. Kiedy wytłumaczyłem, że nic mu nie grozi, wbił głowę w moje ramię i wył przez dwadzieścia minut. Powiedział mi, że był świadkiem rozstrzeliwania ludzi po stronie białoruskiej. Obudźmy się, mamy do czynienia z procesem, który kwestionuje cały dorobek naszej zachodniej cywilizacji – apelował Miniszewski.
W rozmowie z Beatą Grabarczyk podkreślił, że w narracji dotyczącej dramatu uchodźców używamy języka, który oddala nas od odpowiedzialności za tę sytuację. – Pisałem doktorat o Holokauście i jestem przerażony, bo choć nie mamy dziś do czynienia z eksterminacją klasyczną, to jesteśmy dokładnie w tym samym procesie, który doprowadził do powstania obozów zagłady – zauważył Miniszewski. „Strefa śmierci”, o której opowiadają świadkowie ciągnie od polskiej granicy na kilometr w głąb terytorium Białorusi – Stamtąd już się nie wychodzi. Tutaj umierają ludzie i będą umierać codziennie. To jest nowy obóz zagłady. Tu nie używa się gazu, ludzie umierają z powodu niskiej temperatury – zakończył Miniszewski.
Lucyna Wardecka