27 stycznia 2025
56:28
Jerzy Sosnowski
Późnym latem 1987 roku przeczytałem czyjąś recenzję z filmu, którego tytuł ani nazwisko reżysera nic mi nie mówiły. Nie wiem wcale, czy jej autorem nie był Maciej Pawlicki, skądinąd postać zupełnie nie z mojej bajki, ale jeśli to był on, odegrał raz w moim życiu wielką, pozytywną rolę. Było to bowiem omówienie „Blue Velvet”, w którym zostały przytomnie podkreślone zasady estetyki postmodernistycznej (choć tego terminu jeszcze w Polsce nie używaliśmy). Szczęśliwym dla mnie zbiegiem okoliczności, oglądałem chwilę wcześniej „Body Double” Briana de Palmy, który to thriller mi się okropnie nie spodobał – i czytając recenzję z innego przecież filmu uprzytomniłem sobie, że prawdopodobnie moje niezadowolenie z „Body Double” (u nas: „Świadek mimo woli”) wzięło się z kompletnego niezrozumienia nowego języka. Więc poszedłem na film Lyncha już ze świadomością tamtej porażki, przygotowany na ironiczny nawias, który mi u de Palmy umknął.
„Blue Velvet” dzięki temu stał się dla mnie olśnieniem (w wypełnionym śp. kinie W-Z byliśmy z moją ówczesną żoną JEDYNYMI widzami, którzy radośnie chichotali przy scenach, przedrzeźniających klasyczne gatunki, jak legendarna już ekspozycja z kwiatkami i machającym do nas pogodnie strażakiem, czy rozmowa Jeffreya z detektywem – Jeffrey: „Znalazłem ucho”. Detektyw, po uważnym zbadaniu zawartości papierowej torebki: „Tak. To jest ucho”). Potem, nie pamiętam już, w jakiej kolejności, obejrzałem „Głowę do wycierania”, „Człowieka-słonia” i „Dzikość serca”, znalazłem też w wypożyczalni „Diunę” i uświadomiłem sobie, że poza tą ostatnią wszystkie filmy reżysera robią na mnie ogromne wrażenie, a żeby cztery na pięć dzieł, 80% znanego mi czyjegoś dorobku, trafiało prosto do mego serca, to takiej średniej nie mieli u mnie nawet uwielbiani Fellini ani Herzog.
Więc na blisko 40 lat Lynch stał się dla mnie jednym z mistrzów: kształcił we mnie nowe uczuciowe aliaże, w rodzaju kombinacji: strachośmiech albo zachwytobrzydzenie, a przede wszystkim ironiowzrusz i angażodystans. Był przy tym coraz bardziej brawurowy, więc coraz lepszy: dwa sezony „Twin Peaks”, „Zagubiona autostrada”, wreszcie „Mulholland Drive” i niewiarygodny trzeci sezon „Twin Peaks”, to były w moich oczach arcydzieła, których za każdym razem, zdawało się, nie sposób przebić, a reżyser jak karciarz, któremu podeszło nadzwyczajne rozdanie, rzucał na stół coraz wyższe arkana (o „Inland Empire” wciąż nie wiem, co powiedzieć, a „Prostej historii” entuzjastą nie zostałem).
Jego odejście zamyka zatem ważny rozdział w moim życiu. I pewnie jest efektem uczącego się na moich wyborach internetowego algorytmu, ale nie pamiętam, żeby moja fejsbukowa bańka wypełniła się aż tyloma materiałami po odejściu artysty, jak teraz. Toteż chciałbym wraz ze Słuchaczami radia Radio Nowy Świat z miłością i wdzięcznością pożegnać reżysera-giganta.
I właśnie temu poświęcone będą Jerzobrzmienia, na które zapraszam z Jeżem, Jerzy Sosnowski
Playlista audycji: Angelo Badalamenti - Twin Peaks Theme (Instrumental) David Lynch - Marilyn Monroe Gewandhausorchester Leipzig - Im Abendrot (Excerpt; from Wild at Heart Soundtrack) David Lynch - In Heaven (Lady in the Radiator Song) Isabela Rosselini - Blue Velvet + Blue Star (from Blue Velvet Soundtrack) Julee Cruise - Mysteries of Love Andre Previn - Adagio for Strings (Samuel Barber) (from Elephant Man Soundtrack) David Lynch - The Air Is on Fire: VII (Interior) Angelo Badalamenti - The Pink Room Antonio Carlos Jobim - Insensatez – Instrumental Chrystabell & David Lynch - Back Seat Angelo Badalamenti - Jitterburg (Mulholland Drive Soundtrack) Julee Cruise - Into the Night
Zapraszamy do kontaktu: [email protected].
20 stycznia 2025
55:52
13 stycznia 2025
56:27
6 stycznia 2025
56:23
30 grudnia 2024
55:51
23 grudnia 2024
55:50
16 grudnia 2024
56:10
9 grudnia 2024
56:35
2 grudnia 2024
56:15
25 listopada 2024
18 listopada 2024
55:44
11 listopada 2024
56:26
4 listopada 2024